czwartek, 3 maja 2012

Bardzo.

    Bardzo mnie cieszy prawdziwie psie zachowanie Bazyla. Choćby dziś, gdy z uśmiechniętą mordką bawił się sznurkiem, przeciągał z Gregorem (albo ze mną) i wyczyniał wesołe hopa, hopa. To ten  sam Bazyl - pies, który kiedyś zapomniał  jak być psem - jest teraz tym, który przypomniał sobie - na szczęście - jak to jest i jak to być powinno.  Są też Zośki wygibasy, Grześka wydziwianki, sceny śmieszne i niepowtarzalne. Nasze ludzkie mordki też, te co je kiedyś, gdzieś, czymś uwieczniliśmy, to gdzie były, co robiły, a nawet widać było co czuły - ale poznikały.
Dobre było dzisiejsze spotkanie p. Ewy, która wyszła na spacer z Brunkiem (buldożkiem francuskim), co kończy się tym, że zamiast rzucania frisbee do siebie, ja i Toluś przeciągamy się tym frisbee z Brunkiem, tarzamy się po świeżo skoszonej trawie, robimy masażyk psiemu zadkowi i wprowadzamy psa w  zadowolenie. Cudnie i pięknie tak, że aż się prosi o parę  zdjęć. W związku z tym bardzo chciałabym mieć prywatne i osobiste narzędzie do robienia zdjęć. Żadne tam "OOO", mógłby być i "aparatat" w telefonie, byle w takim, żeby można było zrzucić toto na kompa. Jestem niestety posiadaczką przedpotopowych gruchotów, co im jednak oddać trzeba podstawową funkcję dzwoniąco-odbierającą nadal posiadają, a w końcu od czego jest telefon?
A tak ... coś było - coś zginęło, coś się wydarza, coś jest - nie ma czym zrobić zdjęcia.
Konkluzja - chciałabym mieć maszynkę do robienia "KSTRYK"!!!

2 komentarze: