niedziela, 17 marca 2013

Prezentacja.

    Zaczęło się od tego, że Toluś znalazł pracę. Robi to co lubi - pracuje ze zwierzakami. Praca w sklepie zoologicznym bardzo szybko zaowocowała tym, że Toluś zafascynował się pewnym gadzim jegomościem. Zaczął do jegomościa przekonywać mnie. Nie żebym miała coś osobiście przeciwko kameleonom, ale chodziło o to, żeby - ochrzczony już przeze mnie Gustawem Gustaw - zamieszkał z nami.
Oczywiście dałam się przekonać. Pracowaliśmy z Tolusiem niestrudzenie przez kilka dni. Z poświęceniem parzyłam sobie chemicznie skórę dłoni zastygającą pianką montażową i kleiłam kamyczki do finezyjnie formowanego styropianu po to, aby w meblościankowej witrynie powstało terrarium.
Zastygniętą piankę da się usunąć jedynie mechanicznie. Gratuluję każdemu, kto próbował. Peeling okolic łonowych tępymi ostrzami  depilatora to przy tym betka. Już nie mówiąc o tym, że przez długi czas trzeba chować łapki za plecami.
Potem do terrarium roślinki, fontanna - bo kameleony nie widzą stojącej wody, inne niezbędne rzeczy i jest.
Razem z Gustawem z konieczności - bo w końcu Gustaw musi jeść - zamieszkały z nami w uroczych, plastikowych pudełeczkach: larwy mączniaka, larwy drewnojada oraz świerszcze. "Jedzenie" zwane paskudnie karmówką też trzeba karmić, dbać o temperaturę, wilgotność. Mam teraz wielu podopiecznych - samych drewnojadów jest ok 500. Niestety w głupocie swojej przywiązuję się i do tych robalków i smutno mi jak któremu się zejdzie. Jedynie pierwotne w swej istocie  pożarcie robalków przez Gustawa nie budzi mojego wewnętrznego sprzeciwu.
Tolo chciał mi jeszcze zafundować towarzystwo karaczanów, ale co do tych kolesi, to nie ma mowy, bowiem w stosunku do nich żywię - może nie w skrajnej postaci - ale stanowczo fobię.
Tak ...
A oto Gustaw:


A to domek Gustawa:


piątek, 15 marca 2013

Rany, tutaj są zwierzęta - akt szósty Gustaw.

    Znają wszyscy zapewne wygląd tak zwanej meblościanki. Nieważne stary typ, nowy typ, na wysoki połysk czy mat. W tego typu ustrojstwach jest witryna na szkło. Moja meblościanka nie jest w tym względzie inna od swoich sióstr. Witryna w niej jest i to duża, ale całe szkiełko (no prawie) poszło pa, pa. Ze zbioru szkiełek ostały się tylko kieliszki na wino, które upchnęłam gdzie się dało i tym sposobem wino to jedyny alkohol jaki mogę komukolwiek podać z odpowiedniego naczynia.
Witryna bowiem zyskała drugie życie. Zaczęła służyć skrajnie odmiennemu celowi niż prezentacja wątpliwej urody zimnych szkiełek i bohaterskie, choć nieudolne, bronienie ich przed dostępem kurzu.
Życie zresztą zyskała w sensie dosłownym, bo zamieszkał w niej ... Gustaw.
Powstaje pytanie: Kim jest Gustaw?
No właśnie.
Gustaw jest ...