Wierchoł był zawsze, ale nie zawsze nosił takie imię. Nadszedł dzień, w którym został ochrzczony i dobrze się poczuł nazwany i określony. Cudownie, że istnieje jedno słowo, które pasuje właśnie do jego istoty. Wiadomo, nazwa jest ważna, bo może się zdarzyć jak w myśleniu magicznym: „co nie nazwane, to nie istnieje”.
Wierchoł dotąd namiętnie czytał i to słowo drukowane. Często pisał, ale to miało związek wyłącznie z nauką i pracą. Tyle już napisano, że raczej nie przypuszczał, że sam też miałby ochotę coś napisać, ale w końcu nie jest krową, to i zmienił zdanie.
Wierchoł dotąd namiętnie czytał i to słowo drukowane. Często pisał, ale to miało związek wyłącznie z nauką i pracą. Tyle już napisano, że raczej nie przypuszczał, że sam też miałby ochotę coś napisać, ale w końcu nie jest krową, to i zmienił zdanie.
Nie wiadomym jest o czym będzie pisał, pewnie o tym i owym, a najpewniej o tym co zna, czyli o tym co robi a czego mu się robić nie chce, o tym co lubi a czego nie, co myśli, albo jak jest bezmyślny, pewnie też o tym co go wkurza a co cieszy, o tych co go inspirują i fascynują, i o tych, którzy są z nim albo przeciw niemu. Wiele miejsca poświęci córci zwanej Fasolą, mężczyźnie, który spowodował miłosny zapał na dwie komory i dwa przedsionki zwanemu Toluś, Mamełe, Tatełe, Bracholkowi i innym pokrewnym i przyjaznym duszom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz