Wzięłam urlopu dwa tygodnie, z czego:
- latałam po sklepach celem zakupu prezentów dla rodziców Tolusia (jednostka - dni),
- pakowanie, szykowanie, latanie, bieganie, załatwianie, pracowanie, szacowanie, przygotowanie,
- wyjechaliśmy do rodziców Tolusia (ponad 800 km),
- przeziębiliśmy się ze względów niewiadomych,
- wróciliśmy (tyleż km),
- sprzątanie i odgruzowywanie, rozpakowanie, pranie , znajdowanie, niespodzianek bez liku, resocjalizacja,
- zakupy (w tym upchanie do samochodu typu Panda rzeczy, które nie mają prawa się w niej zmieścić - patrz łóżko o wymiarach 140 X 200 m),
- remont sypialni (spontaniczny w czasie 20 - 06 rano),
- wracam do pracy i są ciciki na mózgu.
Ratunku!!!
Urlop - najbardziej pracowita część roku.
to teraz potrzebny ci urlop, żeby odpcoząć po urlopie. Faktycznie, często się zdarza, że tylko czekamy na ten czas, żeby coś nadrobić i tak się właśnie dzieje.
OdpowiedzUsuńPracowity urlop, i później ciciki szaleją...
OdpowiedzUsuńAch, to urlop prawie jak nie urlop - taki pracowity. Może potrzebny jeszcze jeden?
OdpowiedzUsuńTyle sobie człowiek naobiecuje na ten urlopowy czas, ale raczej wychodzi inaczej. W końcu dwa tygodnie, to tylko dwa tygodnie. Nie rozciągną się jak guma w gaciach. Na nadrobienie zaległości, które są jakimś cudem zawsze, i na jednoczesne leżenie i nudzenie się nie starcza. Nic to, w pracy odpocznę :))
OdpowiedzUsuńlepsza taka wizja odpoczynku niż żadna
Usuń