Najpierw prababcia Lodzia przez tydzień płakała ze szczęścia, że udało jej się doczekać osiemnastych urodzin prawnuczki.
Fasola biegała i rozdawała zaproszenia.
Potem było posiedzenie sztabu w sprawie prezentów, a jak tę kampanię mieliśmy z Tolusiem zwycięsko przeprowadzoną, posadziliśmy Fasolę na dupsko z długopisem i kartką i zaczęło się: planowanie, po którym rajd po sklepach, noszenie siat, upychanie łupów do lodówy, usypywanie kopca z niezbędników.
Fasola od razu wyruszyła też z wnioskiem o dowód, bo pełnoletność bez glejtu, to taka nie całkiem jest pewna.
Wczoraj świętowaliśmy rodzinnie. Było miło. Przyszli wszyscy, na których czekaliśmy i to w doskonałych nastrojach. Toluś zrobił naprawdę niesamowite ciasto czekoladowe z creme fresh i owocami leśnymi. Połączenie smaków w tym cieście powoduje przy jedzeniu łaskotanie w mózg.
Dziś z kolei Fasolka bawić się będzie ze swoimi znajomymi, psiapsiółkami, no i oczywiście z Patykiem. Trzeba przygotować kolejną ciężarówkę szamania.
Świętowanie-osiemnastkowanie, a przecież i tak Fasola pozostanie pełnoletnią "moją dzidzią".
Ja przeżywałam to w listopadzie, fajnie być dorosłym ;) Ale też życie o wiele bardziej zaczyna kopać w tyłek.. a to już gorzej.
OdpowiedzUsuńTrzy lata temu to przeżywałam, a teraz każdy kolejny rok mnie drażni... i zawsze jest moją pitulką
OdpowiedzUsuńJa swoją 18-tkę miałam 2 lata temu. Przyznam, że będę ją chyba pamiętać. Szczególnie, że moja impreza 18-stkowa była 10 kwietnia...
OdpowiedzUsuńJa już mam za sobą osiemnastkę córki, ale też 21., tutaj ważniejsze nawet. Teraz jeszcze syn za dwa lata i z górki, haha
OdpowiedzUsuń