sobota, 4 sierpnia 2012

Moja mała córunia.

     Najpierw prababcia Lodzia przez tydzień płakała ze szczęścia, że udało jej się doczekać osiemnastych urodzin prawnuczki.
Fasola biegała i rozdawała zaproszenia.
     Potem było posiedzenie sztabu w sprawie prezentów, a jak tę kampanię mieliśmy z Tolusiem zwycięsko przeprowadzoną, posadziliśmy Fasolę na dupsko z długopisem i kartką i zaczęło się: planowanie, po którym rajd po sklepach, noszenie siat, upychanie łupów do lodówy, usypywanie kopca z niezbędników.
     Fasola od razu wyruszyła też z wnioskiem o dowód, bo pełnoletność bez glejtu, to taka nie całkiem jest pewna.
    Wczoraj świętowaliśmy rodzinnie. Było miło. Przyszli wszyscy, na których czekaliśmy i to w doskonałych nastrojach. Toluś zrobił naprawdę niesamowite ciasto czekoladowe z creme fresh i owocami leśnymi. Połączenie smaków w tym cieście powoduje przy jedzeniu łaskotanie w mózg.       
    Dziś z kolei Fasolka bawić się będzie ze swoimi znajomymi, psiapsiółkami, no i oczywiście z Patykiem. Trzeba przygotować kolejną ciężarówkę szamania.
    Świętowanie-osiemnastkowanie, a przecież i tak Fasola pozostanie pełnoletnią "moją dzidzią".

4 komentarze:

  1. Ja przeżywałam to w listopadzie, fajnie być dorosłym ;) Ale też życie o wiele bardziej zaczyna kopać w tyłek.. a to już gorzej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzy lata temu to przeżywałam, a teraz każdy kolejny rok mnie drażni... i zawsze jest moją pitulką

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja swoją 18-tkę miałam 2 lata temu. Przyznam, że będę ją chyba pamiętać. Szczególnie, że moja impreza 18-stkowa była 10 kwietnia...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja już mam za sobą osiemnastkę córki, ale też 21., tutaj ważniejsze nawet. Teraz jeszcze syn za dwa lata i z górki, haha

    OdpowiedzUsuń