środa, 25 lipca 2012

Popolupo.

   Są ludzie, którzy albo z urodzenia, albo przez splot okoliczności i cech charakteru są autokratami, tyranami, panami i władcami po krańce wszechświata. Wewnętrznie, i często też zewnętrznie, ułomni, miałcy i słabi, ale na zewnątrz epatujący pozorną siłą i stanowczością. Otaczający się ludźmi równie - albo i bardziej, bo bez zacięcia do bycia panem - słabymi, bez charakteru, bez moralnego kręgosłupa, pochlebcami i donosicielami, podlecami knującymi za plecami, rozpuszczającymi ploty i rzucającymi kalumnie, bojącymi się jednak wszelkiej konfrontacji, zmieniającymi punkt widzenia jak chorągiewka na wietrze, bez opinii, przekonań i wewnętrznych dylematów, albo po prostu nieprzesadnie inteligentnymi. Dlaczego tak? Dlatego, że tymi można pomiatać, tych można kupić albo zastraszyć, albo - w przypadku tych mniej rozgarniętych - ci się boją i nie rozumieją.

    Tyrani nie mają znajomych, a tym bardziej przyjaciół, mają tylko nielojalnych poddanych, bo jedyne czego uwielbiają słuchać, to tembr własnego głosu. Nie rozmawiają - monologują, wygłaszają przemowy i orędzia. Każde zdanie rozpoczynają od "ja", "mnie". Są obojętni na rzeczywistość i argumenty. Świat jest przeciwko mnie, tym gorzej dla świata! Dzielą łaskami i niełaskami bez ładu i składu, wedle chwilowego humoru i bez związku z winami czy zasługami. Nie słuchają znaczenia nawet własnych słów, bo w jednej minucie mówiąc jedno, w drugiej sami sobie zaprzeczają. Wydają sprzeczne rozkazy, a potem są wściekli i ryczą z pianą na ustach, że coś nie wyszło. Traktują ludzi i świat jak swoją własność, niezależnie od okoliczności - próbują ustawiać nawet twój dom, gdy są twoim gościem. Nie mają pokory, szacunku i ogłady.
   Człowiek wewnętrznie zorganizowany, z zasadami, mający własne przemyślenia i opinie, rzutki, szukający porozumienia i dialogu, inteligentny nie jest dla tyrana wartością lecz zagrożeniem.  Działania takiej osoby przynoszą efekty, ale tyran nie może tego znieść nawet wówczas, gdy o takie efekty mu właśnie chodziło i przynoszą mu one wymierne profity. Skoro są doskonałe efekty, to czemu nie ma większych? A te  miernoty z mojej świty nie mają efektów? To w takim razie ty jesteś temu winien! Pomagasz im? Pilnujesz ich? Sprawdzasz po nich? Poprawiasz po nich? Doskonale! Wykonujesz do tego swoją pracę i to nawet ponad normę? Dobrze! Ale to za mało!!! Jesteś nikim! I tak cię zwolnię, obetnę pensję ... itd, itp.

    Dlaczego o tym piszę, bo Toluś wrócił wczoraj do pracy, mimo iż ze względów medycznych jeszcze się do niej nie nadaje. Czasy są trudne, o pracę niełatwo, a pracodawca się niecierpliwi.
Nigdy nie było tam lekko i to nawet nie ze względu na same obowiązki, ale właśnie z powodu szefa, atmosfery, stosunków i relacji, nieustannych prób odarcia z godności.
Dziś, gdy pracodawca postąpi zgodnie z prawem to sądzi, że dokonał rzeczy nienormalnej, nadludzkiej i heroicznej. Nie jest normą postępować uczciwie. Bycie legalistą, to skończone frajerstwo, a skoro już jestem tak wspaniały, to ty mi teraz za to zapłacisz!
Poznałam szefa, zetknęłam się z nim kilkukrotnie. Jest niestrawialnie straszny - jak wyżej. Nie opieram się zatem wyłącznie na opowieściach. Poznawszy go wiem, że jest tak jak w tych relacjach, a nawet gorzej, bo wszystko dzieje się na żywo i trzeba go jeszcze oglądać.
Toluś wrócił dziś z pracy, a gdybym znała go krótko, to pewnie bym go nie poznała: twarz miał kompletnie zmienioną, grały na niej w różnych interwałach same niezdrowe kolory, oczy też zmieniły barwę i powieki mu spuchły. W poczuciu bezsiły i braku zgody na przemian opuszczał i podnosił ręce, zaczynał opowiadać i urywał, podejmował wątek i przestawał, a ja widziałam, że nawet próba opowiedzenia pewnych rzecz go męczy. Gdy myśli o jutrzejszej konieczności powrotu do pracy czuje się chory.
Nie jest dobrze - szukamy pracy, ciężkiej ale normalnej!

_Popolupo - popierdolone ponad ludzkie pojęcie - "Szeregowiec Ryan".



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz