Widoczna na zdjęciu poniżej Fasola, w co wierzyć mi się nie chce, pewnie
jak każdemu z rodziców w takich razach, w sierpniu tego roku skończy
lat 18. Dostanie toto dowód osobisty, w świetle prawa będzie
pełnoletnia, rzekomo dorosła, sama o sobie stanowiąca i sama za siebie
odpowiedzialna.
Trochę już w tej głowie ma, rozsądek kiełkujący, a reszta placu pusta i wiatr po nim hula. Czasem dochodzi do sztormów, wszystko wokół rozpieprzone i trudno to potem posprzątać i odbudować, ale bywa też flauta, albo ożywcza bryza.
Dużo w niej wiary, nadziei na rzeczy piękne, niesamowite, romantyczne, porywające. Ma też sporą dozę niezbędnego wariactwa i ciekawości. To dobrze, tak być powinno.
Raczej nie wszystko jest takie, jakim się jej dziś może wydawać - nie szkodzi. O tym co jakie jest będzie miała czas przekonać się w przeciągu życia i z każdym kolejnym doświadczeniem. Być może to, co ją dziś przestrasza okaże się łatwe i przyjemne, a co dziś jest takie straci na wartości. Mam nadzieję, że pomogłam się jej uzbroić na tyle, że trudne rzeczy nie odbiorą jej radości, pasji i chęci do działania czy to z prądem, czy pod prąd, a piękne dodadzą jej skrzydeł.
Zresztą, to co mnie się wydaje, to nie to samo, co wydaje się jej. Moje priorytety nie muszą być przez nią powielane, to co mnie kręci, ją ma prawo nudzić, co mnie zachwyca, jej może się nie podobać. Chciałabym tylko, żeby niezależnie od wszystkiego, potrafiła być dobrym człowiekiem, który często i gęsto uzupełnia deklinację o "spełniacz - komu? czego?". Jeszcze żebyśmy dla siebie nawzajem odkrywały to, co nam się pasjonującego udało w świecie znaleźć, dzieliły się tym.
Starałam się nie być przesadnie apodyktyczna, ale i nieprzesadnie partnerska. W końcu nie tylko Fasola była dzieckiem a jest nastolatką. Mnie i innym też się to przydarzyło i sporo się z tych stanów emocjonalnych i zdarzeń tamtych czasów pamięta. Trudno jest jednak pogodzić chęć zaspokojenia potrzeb dziecka z troską o jego bezpieczeństwo (mając w pamięci własne nastoletnie wybryki).
Można sobie nie przywiązywać wagi do tej 18, bo to tylko umowa społeczna, ale takie umowy mają jednak przełożenie na odbiór świata, są periodami i prawie zawsze skłaniają do refleksji i podsumowań. Może i Fasola zrobi jakieś podsumowanie siebie, mnie jako matki, czasu jaki dotąd razem spędziłyśmy i spędziła ona sama dla siebie, powspomina, na myśl o czymś się uśmiechnie, a na coś zmarszczy brew, czy się wkurzy, albo będzie jej żal, czy wstyd.
Ja wspominam i myślę o rzeczach i zdarzeniach, które wiążą się bezpośrednio z Fasolką.
Zastanawiam się też nad fenomenem macierzyństwa jako takim - cudownym, ale wymagającym i trudnym.
Niech mi Fasola wybaczy sprawy, w których mi nie poszło.
Idę Fasoli powiedzieć, że ją kocham.
Trochę już w tej głowie ma, rozsądek kiełkujący, a reszta placu pusta i wiatr po nim hula. Czasem dochodzi do sztormów, wszystko wokół rozpieprzone i trudno to potem posprzątać i odbudować, ale bywa też flauta, albo ożywcza bryza.
Dużo w niej wiary, nadziei na rzeczy piękne, niesamowite, romantyczne, porywające. Ma też sporą dozę niezbędnego wariactwa i ciekawości. To dobrze, tak być powinno.
Raczej nie wszystko jest takie, jakim się jej dziś może wydawać - nie szkodzi. O tym co jakie jest będzie miała czas przekonać się w przeciągu życia i z każdym kolejnym doświadczeniem. Być może to, co ją dziś przestrasza okaże się łatwe i przyjemne, a co dziś jest takie straci na wartości. Mam nadzieję, że pomogłam się jej uzbroić na tyle, że trudne rzeczy nie odbiorą jej radości, pasji i chęci do działania czy to z prądem, czy pod prąd, a piękne dodadzą jej skrzydeł.
Zresztą, to co mnie się wydaje, to nie to samo, co wydaje się jej. Moje priorytety nie muszą być przez nią powielane, to co mnie kręci, ją ma prawo nudzić, co mnie zachwyca, jej może się nie podobać. Chciałabym tylko, żeby niezależnie od wszystkiego, potrafiła być dobrym człowiekiem, który często i gęsto uzupełnia deklinację o "spełniacz - komu? czego?". Jeszcze żebyśmy dla siebie nawzajem odkrywały to, co nam się pasjonującego udało w świecie znaleźć, dzieliły się tym.
Starałam się nie być przesadnie apodyktyczna, ale i nieprzesadnie partnerska. W końcu nie tylko Fasola była dzieckiem a jest nastolatką. Mnie i innym też się to przydarzyło i sporo się z tych stanów emocjonalnych i zdarzeń tamtych czasów pamięta. Trudno jest jednak pogodzić chęć zaspokojenia potrzeb dziecka z troską o jego bezpieczeństwo (mając w pamięci własne nastoletnie wybryki).
Można sobie nie przywiązywać wagi do tej 18, bo to tylko umowa społeczna, ale takie umowy mają jednak przełożenie na odbiór świata, są periodami i prawie zawsze skłaniają do refleksji i podsumowań. Może i Fasola zrobi jakieś podsumowanie siebie, mnie jako matki, czasu jaki dotąd razem spędziłyśmy i spędziła ona sama dla siebie, powspomina, na myśl o czymś się uśmiechnie, a na coś zmarszczy brew, czy się wkurzy, albo będzie jej żal, czy wstyd.
Ja wspominam i myślę o rzeczach i zdarzeniach, które wiążą się bezpośrednio z Fasolką.
Zastanawiam się też nad fenomenem macierzyństwa jako takim - cudownym, ale wymagającym i trudnym.
Niech mi Fasola wybaczy sprawy, w których mi nie poszło.
Idę Fasoli powiedzieć, że ją kocham.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz